Za iluzyjne prezenty dziękujemy

Samorządowe lotto

Kończy się nabór do kolejnego rządowego „funduszu łaski pańskiej”, czyli
Funduszu Polski Ład – Polskie Inwestycje Strategiczne. To świetny moment, aby
przyjrzeć się – tak dobrze działającej – strategii nagradzania „swoich” przez
partie rządzące oraz – tak fatalnie kontynuowanej w Polsce przez lata (nie tylko
rządów PiS) – strategii przekazywania wspólnotom pieniędzy w postaci
konkursów.
System ten działa źle od dawna. Jednym z bardziej znanych „prezentowych
funduszy” jest Fundusz Dróg Samorządowych, wcześniej znany jako
„schetynówki”. Jak widać po samej nazwie, nie PiS wymyślił ten mechanizm – on
tylko doprowadził go do perfekcji. Perfekcji swojakowania, mistrzostwo
partyjniactwa.
Wydawać by się mogło, że przez ostatnie miesiące, przy okazji wprowadzania
Rządowych Funduszy Inwestycji Lokalnych (wersja II i III) o tym rozdawnictwie
powiedziano już wszystko. A jednak chyba nie, skoro właśnie startuje kolejny
fundusz, rozdysponowywany wg. dokładnie tego samego modelu.
Po prostu rozsądne zarządzanie
Nieprzewidywalność i niepowtarzalność funduszy „rządowych” (czyli po prostu
naszych podatków) utrudnia sensowne, długoterminowe, strategiczne
planowanie inwestycji w gminach i miastach. Zwłaszcza w obecnej
rzeczywistości – potrzebie odbudowy lokalnych gospodarek po pandemii,
stabilizacja i jasne reguły, dotyczące m.in. podziału środków z KPO czy źródeł
dochodów samorządów są kluczowe. Obecnie fundusze są przyznawane co
najmniej… fanaberyjnie.
Niewiadoma zaczyna się już na etapie terminów oraz samej informacji, że będzie
w ogóle jakiś fundusz. Kto w grudniu 2020 roku, uchwalając budżet swojej
społeczności, wiedział, że w lipcu rozpocznie się nabór na projekty „bez granic” –
bez granic merytorycznych i bez granic finansowych, gdzie można zgłosić
praktycznie wszystko?
Niektóre konkursy wiadomo, że „kiedyś” będą, inne nabory są zaskoczeniem.
Rzadko są ogłaszane w zapowiadanym – jeśli w ogóle – terminie, jeszcze
rzadziej w terminie są rozstrzygane. Szczytem wszystkiego był fundusz, gdzie na
700 złożonych wniosków dofinansowanie dostał… jeden. Jak w tym zaplanować
wybudowanie żłobka, termomodernizację szkoły, przebudowę drogi? Jak
stworzyć Wieloletnią Prognozę Finansową gminy, zaprogramować inwestycje i
rozsądne zadłużenie?
Po ogłoszeniu konkursu, zwłaszcza w ostatnich dwóch latach, emocje tylko
rosną – wypełniamy 500-znakowe formularze do żadnych kryteriów, a fundusze,
jak pokazuje szereg analiz, i tak są rozdzielane po linii partyjnej.

Podziękuję posłowi, czyli klientelizm polityczny
Słaby w swojej istocie mechanizm funduszy i konkursów rządowych obecna
partia rządząca sprowadziła do poziomu dna, rozdając je po linii partyjnej. Sam
formularz do zgłaszania wniosków o dofinansowanie, gdzie opis projektu ma 500
znaków niezależnie, czy kwota finansowania wynosiła 1 czy 100 milionów
złotych, oraz szereg analiz wykonanych przez ekspertów pokazują, że pieniądze
są rozdawane „swoim” – swoim członkom, sympatykom i zwolennikom oraz
wspólnotom, które jasno i wyraźnie opowiedziały się w głosowaniach za
Zjednoczoną Prawicą.
Średnia wysokość dotacji dla całego kraju to 83 zł na głowę mieszkańca. W
gminach kierowanych przez włodarzy z PiS średnia dotacja wynosi ponad 250 zł
na głowę, zaś w gminach kierowanych przez włodarzy z bloku senackiego jest
dziesięciokrotnie niższa. Wyraźnie mniejsze od średniej są też dotacje w
przypadku gmin kontr-PiS, zaś wyższe od średniej – w gminach neutralnych.
Dodatkowy, uzupełniający wskaźnik w przypadku wysokości dotacji w
przeliczeniu na jednego mieszkańca można określić jako „przegięcie partyjne”.
Mówi on, ile razy średnia dotacja na głowę w gminach z włodarzami z PiS jest
wyższa od średniej dla gmin z włodarzami z bloku senackiego. W skali kraju
takie przegięcie partyjne wynosi nieomal dokładnie 10 – tyle razy wyższa
jest średnia dotacja na głowę mieszkańca w gminach z włodarzami z partii
rządzącej od tej przypadającej na mieszkańca, jeśli włodarz związany jest z
parlamentarną opozycją. 1

1
Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych ‒ reguły podziału, Jarosław Flis, Paweł
Swianiewicz, Fundacja Batorego

Do tej pory, poczynając od wyborów prezydenckich, PiS dofinansował
samorządy, powiedzmy, „sprawiedliwie” (czyli wg. algorytmu) kwotą 6 mld zł oraz
rozdał wg. klucza politycznego 12 mld. Właśnie kończy się nabór do kolejnego
funduszu – Polskie Inwestycje Strategiczne, gdzie przewidywana wysokość puli
to 20 mld oraz można składać po trzy wnioski (do 5 mln zł, do 30 mln i bez
ograniczeń).

Konia z rzędem temu, kto na podstawie 500. znaków (sic!) wybierze z tych
tysięcy wniosków inwestycje kosztujące 30 i więcej milionów złotych, które są
naprawdę potrzebne lokalnym wspólnotom. W formularzu nie ma możliwości
dodania żadnych danych; zresztą, jak pokazuje historia, nie ma też takiej
potrzeby – i tak chyba nikt tego nie czyta. Choć gdyby chciał…


Mamy w Polsce 16 województw, 314 powiatów i 2 477 gmin – łącznie 2807
jednostek samorządu terytorialnego. Każda złoży 3 wnioski, w sumie to 8421
formularzy. Ile można czytać i analizować taki wniosek? Czy godzina wystarczy?
Jak to porównać? Przy skromnym założeniu 60 minut na wniosek daje to 1203
dni pracy, 60 miesięcy, 5 lat pracy dla jednej osoby.
Czy można inaczej?
Wszelkiego rodzaju „rządowe” fundusze i konkursy polegają na tym, że władza
centralna, zabierając część podatków mieszkańców, tworzy mechanizm, który w
postaci „konkursu” przekazuje pieniądze bezpośrednio do wybranych gmin,
powiatów czy województw. Pochłania to sporo pracy urzędników
samorządowych, później komisji (lub „komisji”) konkursowych oraz pracowników
urzędów administracji centralnej.
Jest jednak dużo prostsza i tańsza propozycja. Likwidacja wszystkich funduszy
czy konkursów i przekazanie środków zarezerwowanych w budżecie Państwa na
ten cel każdej gminie w Polsce według algorytmu uwzględniającego np. budżet
gminy, powierzchnię, zamożność czy liczbę mieszkańców. Czyli tak, jak został
rozdzielony Rządowy/Prezydencki Fundusz Inwestycji Lokalnych I transzy.
Gdyby w 2020 roku budżet państwa przeznaczył 3 244 mln złotych z Funduszu
Dróg Samorządowych w równym podziale tej kwoty w postaci zwiększenia
subwencji na wszystkie jednostki samorządowe w Polsce, to gminy, powiaty,
miasta i województwa otrzymałyby po 1 123 133 zł na każdą jednostkę.
Przyjmując odpowiedni algorytm podziału środków w zależności od liczby
kilometrów dróg danej jednostki, otrzymamy rozsądny podział.
Zalety takiego rozwiązania są oczywiste – oszczędności wynikające z
ograniczenia obsługi funduszy, zapobiegnięcie pomówieniom o preferowanie
„swoich”, umożliwienie gminom racjonalnego planowania inwestycji, poprawienie

wskaźników kredytowych gmin czy uniknięcie zwyżek cenowych podczas
kumulacji przetargów (po ogłoszeniu list).
Przed nami zmiany w systemie podatkowym, których konsekwencją będzie
spadek dochodów z PIT o około 20-22 mld zł rocznie. Dla finansów wspólnot
lokalnych to katastrofa. Blisko połowa podatku dochodowego od osób fizycznych
zasila budżety gmin. Z każdych 100 zł, zapłaconych przez mieszkańca, 38,23 zł
trafia do gminy, w której mieszka, 10,25 zł do powiatu, a 1,60 zł do województwa.
Pozostała część, czyli 50,08 zł, stanowi dochód budżetu państwa. Ile z tego trafi
do samorządów z powrotem w postaci kolejnego „rządowego funduszu łaski
pańskiej”? Pewnie sporo. Szkoda tylko, że nie do wszystkich.

Dorota Zmarzlak

Inne wpisy

Menu