WALKA Z TERRORYZMEM A OCHRONA PRAW OBYWATELSKICH (część II)

Antyterroryzm w Polsce

Dyskusja dotycząca dopuszczalnych metod przesłuchiwania podejrzanych o terroryzm, a także stosowania inwigilacji elektronicznej na ogromną skalę odbiła się szeroką falą także w Polsce.

Uchwalona w Polsce Ustawa z dnia 10 czerwca 2016 r. o działaniach antyterrorystycznych,  wzbudzała  wiele wątpliwości już na etapie projektu. Zwolennicy zarzucali krytykom narażenie Polski na zagrożenie terrorystyczne a opozycja, obrońcy praw człowieka i środowisko prawnicze ostrzegali że w ustawie zawarte są zbyt daleko idące uprawnienia inwigilacyjne, wyolbrzymia zagrożenie ze strony cudzoziemców (w związku z czym może być uznana za rasistowską), nie przewiduje kontroli sądu w przypadku działań ABW w internecie.

Ustawa wzbudziła duży niepokój Komitetu Praw Człowieka ONZ, Rzecznika Praw Obywatelskich, Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, a także organizacji pozarządowych specjalizujących się w przeciwdziałaniu nadużyciom przy naruszaniu prywatności obywateli. Między innymi Fundacji ePaństwo i Fundacji Panoptykon.

Tryb uchwalania, jak w większości przypadków tworzenia prawa przez PIS, był szybki i chaotyczny, prawdopodobnie chodziło o uchwalenie jej przed warszawskim szczytem NATO i Światowymi Dniami Młodzieży w których miał brać udział papież Franciszek. 

W ustawie nie uwzględniono propozycji aby nie oddzielać terroryzmu od innych form najgroźniejszej przestępczości takiej jak handel bronią, przemyt ludzi, terror kryminalny, pranie pieniędzy, czy też najpoważniejszych form działania przestępczości zorganizowanej. Takie rozdzielenie mogłoby bowiem doprowadzić do chaosu kompetencyjnego pomiędzy policją i ABW z powodu tego, że działalność siatek terrorystycznych bardzo często opiera się o struktury przestępczości zorganizowanej chociażby w takich sprawach jak pozyskiwanie broni i materiałów wybuchowych, dokumentów legalizacyjnych, środków do prowadzenia działalności, prania pieniędzy itp. Obserwując późniejsze “realizacje” służb na terenie Polski można obawiać się, że podejrzenia o chaos kompetencyjny były uzasadnione. W większości przypadków osoby podejrzewane o działalność terrorystyczną okazywały się pospolitymi przestępcami, często nie powiązanymi nawet z formami działalności o charakterze terroru kryminalnego.

Podczas prac opozycja zgłosiła wiele uwag, główne wątpliwości dotyczyły na ile zagrożenie terroryzmem uzasadnia pobieranie coraz większej ilości danych na temat obywateli bez żadnej kontroli, czy zasadne jest szczególne traktowanie cudzoziemców, poddawanie ich kontroli operacyjnej bez zgody sądu, czy sensowna jest likwidacja kart prepaid, jak będą wychwytywane treści uznane za terrorystyczne i jak będą blokowane strony z takimi treściami? W debacie sejmowej i komisjach wszystkie  istotne wnioski opozycji i obrońców praw człowieka zostały odrzucone. Prawie żadna ze zgłoszonych uwag nie została uwzględniona. Zarazem wiele wprowadzanych w ustawie przepisów antyterrorystycznych było tak naprawdę tylko podniesieniem do rangi ustawy i zmianą przepisów wcześniej obowiązujących (głównie dotyczących powołania w 2008 roku, w strukturach ABW, Centrum Antyterrorystycznego CAT)..

W ustawie przyjęto dodatkowo wiele kontrowersyjnych zapisów jak chociażby te dotyczące cudzoziemców. Zgodnie z nimi cudzoziemcy mogą zostać poddani trzymiesięcznej kontroli operacyjnej bez zgody sądu, można pobierać od nich odciski palców, dane biometryczne, DNA tylko dlatego że są cudzoziemcami, a policja czy też straż graniczna ma wątpliwości co do ich tożsamości. Nowe przepisy wprowadzały obowiązek poddania się określonym czynnościom na przykład tylko na podstawie koloru skóry. Art. 26 ustawy przewiduje możliwość zastosowania czternastodniowego aresztu na podstawie zarzutów opartych na informacjach zebranych podczas czynności operacyjno-rozpoznawczych, a że są one tajne to podejrzany raczej nie dowie się jakie jest uzasadnienie, gdyż nie zostanie mu ono ujawnione.

Nowe przepisy dają ABW możliwość ingerowania w treści krążące w internecie. Z ich treści dość jasno wynika że ABW ma prawo i obowiązek monitorowania internetu aby sprawdzać czy treści w nim zamieszczane nie mają związku ze zdarzeniem o charakterze terrorystycznym, czy nie są prowadzone działania które mogą prowadzić do zamachu (propagowanie, rekrutacja ochotników, pozyskiwanie środków), lub świadczyć o powstaniu organizacji terrorystycznej. Aby wychwycić takie treści trzeba monitorować wszystko, łącznie z treściami wrażliwymi. Decyzją szefa ABW możliwe jest zablokowanie strony internetowej. I chociaż blokada musi być zatwierdzona przez sąd, wydawcom czy też administratorom nie przysługuje prawo do złożenia zażalenia na zablokowanie strony. Takie zażalenie przysługuje tylko ABW i Prokuratorowi Generalnemu na odmowę sądu na założenie blokady. W przypadku “niecierpiącym zwłoki” ABW może zablokować stronę internetowa na pięć dni bez zgody sądu.

Ustawa wymienia również urzędy które są zobowiązane do udostępniania informacji o obywatelach i cudzoziemcach. Znajdują się tam m.in. instytucje przetwarzające dane bardzo wrażliwe jak stan zdrowia, a sama ustawa nie nakłada żadnych ograniczeń w pobieraniu tych danych, oprócz niejasnego sformułowania że dane będą pobierane w określonym celu – zwalczania terroryzmu.

Wprowadzono również przepis który nakłada obowiązek udostępnienia zapisu zdarzeń z urządzeń rejestrujących obraz, umieszczonych w obiektach użyteczności publicznej, przy drogach i innych miejscach publicznych. Przekazanie kopii ma odbywać się nieodpłatnie w trybie określonym w art 34. ustawy o ABW i AW.  Zapis ten jest bardzo niejasny gdyż wspomniany art z ustawy o ABW dotyczy instytucji państwowych a urządzenia przy drogach i innych miejscach publicznych są w dużej mierze własnością samorządów i osób prywatnych, a to oznacza że przekazanie takich zbiorów może być odebrane jako nieuprawnione, a mimo to administratorom może za to grozić odpowiedzialność karna.

W kwestii polskiej ustawy o Działaniach Antyterrorystycznych warto się zastanowić czy przepisy te mają na celu usprawnienie walki z terroryzmem? W jakimś przypadku na pewno tak, ale można mieć co do tego poważne wątpliwości.

Czy ustawa ta ma nie służyć rządzącym, do ograniczania  praw obywatelskich ?

Istnieje kilka przypadków powołania na ustawę które mogą to potwierdzać.

Nieprawdziwa informacja o ładunkach bombowych na promach płynących do czy z Świnoujścia, była pretekstem do zaostrzenia procedur bezpieczeństwa w sejmie podczas protestu niepełnosprawnych i ich rodzin, kiedy to nie pozwolono im wywiesić transparentu za oknem. Przyzwyczajonym do swobody wypowiedzi parlamentarzystom tłumaczono że to ścisła kontrola i odcięcie budynku z powodu zagrożenia atakiem terrorystycznym.

Na przepisy ustawy powołano się również podczas akcji “Rekonesans”, kiedy  to podczas protestów pod Sejmem w obronie Sądów, policjanci inwigilowali manifestujących, ze szczególnym nastawieniem na osoby z opozycji parlamentarnej i pozaparlamentarnej a także młodzieży.

Narzędzia które mają służyć do walki z terroryzmem w internecie nie wiele mają z tym wspólnego. Jest wiele przesłanek które mówią że przepisy te mogą być wykorzystywane przez decydentów chcących zablokować niewygodne dla siebie treści. Łatwo jest przekonać społeczeństwo zapewniane o zagrożeniu terrorystycznym do blokowania treści ze względu na bezpieczeństwo. Dziennikarze, redakcje, wydawcy muszą się liczyć z tym że jeśli nie będą chcieli dobrowolnie usunąć niewygodnych informacji to na podstawie dowolnej interpretacji przepisów ustawy ich serwisy, strony moga byc blokowane a serwery wyłączane. Już na początku rządów PiS były próby blokady publikacji nieprzychylnych materiałów. Najbardziej znane to przypadki “ Gazety Wyborczej” i “Newsweeka” i artykułów dotyczących  Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Ministerstwo Obrony Narodowej natomiast uzależniło udzielenie odpowiedzi portalowi OKO.press zależenie od statusu prawnego portalu, Ministerstwo Sprawiedliwości posunęło się dalej wzywając portal do usunięcia treści. Żandarmeria Wojskowa wezwała dziennikarzy Onet.pl, do zaprzestania pisac jakichkolwiek artykułów na temat tej służby. Zarząd PLL LOT wykorzystał zagrożenie terrorystyczne do zwolnienia Przewodniczącej Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego- Moniki Żelazik który jakoby wzywając do strajku, na forum wewnętrznym pracowników LOT, miała stosować groźby. Miała wtedy napisać “ My zakupiliśmy kilka rac, dwa wozy opancerzone, starą wyrzutnię rakiet, kilka granatów ręcznych i niech każdy weźmie z domu co po dziadach zostało, oraz butle z benzyną”. Tekst ten był fragmentem do wezwania do strajku który został ostatecznie odwołany. Monika Żelazik nie potwierdziła że  jest autorką wpisu. I mimo że taką deklarację trudno traktować poważnie to PLL LOT powiadomił prokuraturę i wszczął procedurę zwolnienia dyscyplinarnego wobec działaczki związkowej.

Na podstawie zagrożenia terrorystycznego dokonano zatrzymania i deportacji do Iraku doktoranta Ameera Alkhawlany. Jest to jeden z najdziwniejszych przypadków aresztowań. Deportacji dokonano mimo fali protestów środowisk akademickich. Przetrzymywano go przez pół roku w areszcie ekstradycyjnym, chociaż jak orzekł sąd, po zbadaniu sprawy, nie było do tego podstaw. Ani on ani jego adwokat nie znali faktycznego powodu zatrzymania i wydalenia. Plotki na ten temat mówiły że był rodzinnie powiązany z islamskim radykałem i że odmówił współpracy z ABW.  Przeciwko ekstradycji protestował nawet rząd w Iraku, który na tej podstawie wstrzymał program stypendialny dla studentów i naukowców chcących kontynuować studia na polskich uczelniach. Zatrzymania i ekstradycji dokonano na podstawie wcześniej obowiązujących przepisów, ale sam przebieg wydarzeń nie pozwala wyzbyć się podejrzeń iż jest to proces mający na celu pokazanie opinii publicznej jak bardzo zasadne i potrzebne  jest uchwalenie nowej ustawy  antyterrorystycznej przy jednoczesnym ukierunkowaniu że każdy cudzoziemiec to potencjalny terrorysta.

Tuż po uchwaleniu ustawy, zatrzymano w Polsce Mourada T. ( wrzesień 2016), miał on być rzekomo kurierem i zwiadowcą jednej z grup islamistycznych – prawdopodobnie organizacji Abdelhamida Abaaouda podejrzanego o przygotowanie zamachu w Paryżu  13 listopada 2015 r. i zamachu na pociąg Thalys Amsterdam – Paryż. Sam zatrzymany przyznał się jedynie do  handlu niewielka ilościa narkotyków oraz posiadania fałszywych dokumentów. Marokańczyk mieszkał z żona Polką na Śląsku,  dużo podróżował po Europie Środkowo-Wschodniej, głównie po Bałkanach. W Turcji w 2014 r. przebywał w tej samej miejscowości co grupa związana z Abaaoudem. Dowodem na kontakt z członkami grupy były zdjęcia zrobione przez Mourada, znalezione w komputerach i smartfonach terrorystów. Zastanawiające w tej sprawie jest dlaczego sądy francuskie nie wystąpiły o jego ekstradycję, jeżeli faktycznie uczestniczył  w grupie powiązanej z zamachami na terenie Francji?

Warto wspomnieć o całkowitej kompromitacji ABW (która  jest główną instytucją do walki z terroryzmem) i prokuratury w sprawie Czeczeńców zatrzymanych w 2015 roku. Zostali oni zatrzymani pod zarzutem działalności w zorganizowanej grupie przestępczej i gromadzenie pieniędzy na potrzeby działań o charakterze terrorystycznym, prowadzonych przez Państwo Islamskie. Funkcjonariusze ABW całkowicie pomylili charakter działalności zatrzymanych a całość działań ABW i Prokuratury może świadczyć tylko i wyłącznie o chęci stworzenia efektownego aktu oskarżenia a nie ustaleniu faktów. Okazało się że protokoły z kontroli operacyjnej zostały błędnie przetłumaczone, co oznacza że dowody zostały zmanipulowane. Oskarżeni nie działali na rzecz Państwa Islamskiego a na rzecz Czeczeńskiej Republiki Iczkerii czyli działali na rzecz niepodległości Czeczenii a nie światowego dżihadu. Sąd w Białymstoku skazał podejrzanych na 25 miesięcy pozbawienia wolności, czyli na tyle ile przebywali w areszcie, a jednego uniewinnił.

Jak bardzo błędne były/są założenia dotyczące cudzoziemców i skierowanie na nich głównych podejrzeń o działania terrorystyczne opisane w ustawie, pokazuje zabójstwo Prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Wyznaczone w ustawie priorytety zamiast identyfikować zagrożenie ze strony grup skrajnie ksenofobicznych oraz zradykalizowanych przestępców, szukają terrorystów wśród uchodźców z Syrii.

Wbrew publicznym wypowiedziom polityków i komentatorów sugerujących, że Stefan W. działał wyłącznie z powodu zaburzeń psychicznych, porównanie jego charakterystyki i zachowań, z przypadkami sprawców innych zamachów na świecie wskazuje że to jednak terrorysta.

Sprawę odpowiedzialności za pomyłki i błędy w analizie ryzyka komplikuje fakt, że w uchwalonych przepisach brakuje również wyraźnego wskazania kto odpowiada za nadzór nad czynnościami operacyjno – rozpoznawczymi prowadzonymi w związku z potencjalnym zagrożeniem terrorystycznym.

Czy w ogóle w Polsce była potrzeba wprowadzenia tak mocno kontrowersyjnych przepisów? Ilość rozwiązań sprzecznych z podpisanym przez Polskę Międzynarodowym Paktem Praw Obywatelskich i Politycznych jest bardzo duża, zwrócił na to uwagę Komitet Praw Człowieka ONZ, a przede wszystkim zwrócił uwagę na to że zawarte w ustawie, standardy prawne są drastycznie inne wobec cudzoziemców niż te odnoszące się do obywateli polskich.

Czy Polska jest tak bardzo zagrożona działaniami terrorystycznymi że rząd wprowadza ustawę tak bardzo ingerująca i ograniczająca prawa obywatelskie? 

Mimo że politycy PiS ciągle przypominają o zagrożeniu terrorystycznym to w Polsce ono właściwie nie występuje. Chyba że zdecydują się na taką formę agresji środowiska neofaszystowskie i rasistowskie, które jak na razie nie muszą się martwić adekwatnymi restrykcjami ze strony organów ścigania.

Polska wypada bardzo dobrze pod względem skali zagrożenia terroryzmem w Europie i na świecie. Ośrodki analityczne specjalizujące się w ocenie zagrożenia terrorystycznego wpisują w rubryce Polska – brak zagrożenia/nie dotyczy. Wg Europolu w Polsce w ciągu ostatnich lat doszło do jednego zdarzenia identyfikowanego jako zamach terrorystyczny przerwany w ramach planowania. Chodzi o sprawę Brunona Kwietnia który planował dokonanie zamachu w budynku sejmu RP. Global Terrorism Database twierdzi że dwa przypadki mogły spełniać kryteria zamachu. Chodzi o dwie sprawy z 2016 roku – eksplozja w autobusie we Wrocławiu (która ostatecznie została uznana za próbę wymuszenia pieniędzy) i próba podpalenia radiowozów w Warszawie przez grupę anarchistów

Trzeba jasno stwierdzić że walka z terroryzmem nie jest łatwa, ale jeśli nie będzie prowadzona w zgodzie z normami prawa i etyki państwa demokratycznego, będzie zagrożeniem dla samej demokracji. Podczas tej walki nie wolno łamać i ograniczać praw obywatelskich. Ochrona tych praw zajmuje i powinna zajmować wysokie miejsce w krajach demokratycznych. Szczególnie ważne jest aby pod pretekstem walki z terroryzmem nie były tworzone przepisy prawa ograniczające prawa obywatelskie, jak prawo do życia, wolności, godności, nietykalności osobistej, prawo do ochrony danych osobowych, prywatności, prawo do  sądu, prawo do wolności myśli, sumienia, religii lub przekonań. Żaden z wprowadzanych przepisów nie powinien ograniczać praw ze względu na kolor skóry, język którym posługuje się konkretna osoba, ubiór lub „nietypowe zachowanie”. Przepisy prawne nie powinny ukierunkowywać swoich działań przeciwko cudzoziemcom.

Na pewno każdy z nas zgodzi się że działania przeciwko terrorystom powinny być skuteczne ale jednocześnie zgodne z normami. I tak jak w warunkach walki dozwolone jest zabicie terrorysty ( jeśli jego pojmanie jest niemożliwe, a żołnierz lub funkcjonariusz działa w warunkach obrony koniecznej lub stanu wyższej konieczności) tak w przypadku pojmania powinno stosować się wobec takiego zatrzymanego zasady postępowania zgodne z prawem i normami świata demokratycznego. Każde zdecydowane działanie o charakterze antyterrorystycznym, prowadzone przeciwko konkretnym osobom, powinno być poprzedzone staranną analizą ryzyka, opartą o uzyskane wiarygodne przesłanki o zagrożeniu, w miarę możliwości zweryfikowaną w ramach międzynarodowej współpracy instytucji zaangażowanych w zwalczanie terroryzmu.

Gabriel Jackowski

Inne wpisy

Menu